Posłuchaj pospektaklowej rozmowy z jedną z dwóch obsad musicalu: Marcinem Francem, Marią Tyszkiewicz i Maciejem Dybowskim. (Fot. Karol Mańk / TM ROMA)
Słuchaj na SPOTIFY, YOUTUBE, APPLE PODCAST
"tik, tik… BUM!” („tick, tick… BOOM!”) to pop-rockowy, kameralny musical na troje aktorów napisany w 1990 roku przez Jonathana Larsona (późniejszego autora „Rent”, zdobywcy nagród Tony i Nagrody Pulitzera). Bohaterem fabuły jest obchodzący trzydzieste urodziny sfrustrowany kompozytor i autor, który bezskutecznie usiłuje zrobić karierę na Broadwayu. „tik, tik… BUM!” to musical będący de facto autobiografią Larsona, przepełniony gorzkimi, ale zarazem dowcipnymi obserwacjami dotyczącymi show-biznesu, codziennego życia w Nowym Jorku w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, świata korporacji i związków międzyludzkich
Od czasu "Pięciu ostatnich lat" na Novej Scenie Teatru Roma nie wydarzyło się nic również dojrzałego, emocjonalnego, a jednocześnie tak kameralnego. „tik, tik… BUM!” w reżyserii Wojciecha Kępczyńskiego daje nadzieję, podnosi na duchu, ale i pozostawia w widzu swego rodzaju ekscytację! Bo to nie jest tylko doskonały scenariusz, to nie jest tylko wybitna muzyka, to nie jest tylko możliwość obcowania z doskonałą grą aktorską, to przede wszystkim dotykanie, bardzo fizyczne dotykanie emocji, całego spektrum ludzkich emocji, całej palety uczuć, czasami bardzo skrajnych. I to właśnie tu pojawia się ta ekscytacja, bo doświadczenia Jona, Micheala i Susan, już przefiltrowane przez aktorów, docierają do widza i przenikają do szpiku kości.
Marcin Franc, mimo moich obaw, na 90 minut spektaklu stał się Jonem. Dziwnie to zabrzmi, ale Marcin oddał siebie całego granej w tym musicalu postaci. Franc jest niesamowicie szczery w prowadzeniu tej roli. Jest naturalny, za czym z pewnością kryje się ogromny wysiłek fizyczny oraz emocjonalny bagaż, niezwykle ciężki do udźwignięcia. Maria Tyszkiewicz niczym kameleon, w ułamku sekundy zmienia na scenie grane przez siebie postaci (np. scena na schodach, gdy z Karessy staje się Susan). Fantastyczny wokal Tyszkiewicz! Zwłaszcza w "Zmysły odzyskaj". Maciek Dybowski jako przyjaciel Jona Michael zagrał - moim zdaniem - jedną z najlepszych ról w swojej musicalowej karierze!
„tik, tik… BUM!” na Novej Scenie Teatru Roma nie jest widowiskiem z realizacyjnym rozmachem, ale są elementy, które nie pozwalają zapomnieć, że mamy tu do czynienia z najlepszym zespołem realizatorów musicalowych. Choreografie Agnieszki Brańskiej w tej niewielkiej przestrzeni zaskakują... energią i "rozmachem". "Telefoniczna" choreografia do utworu "Terapia" czy ruch w "Słodycz - cukier" to prawdziwe perełki. Symboliczna scenografia Mariusza Napierały z wieloma musicalowymi nawiązaniami, których odczytywanie sprawia fanom tego gatunku niesamowitą frajdę. Do tego doskonale wyreżyserowane światło! Wspaniale zagrana muzyka (dodam, że muzyków mamy na oku przez cały spektakl) i wzorowa realizacja dźwięku - czysta przyjemność z obcowania z dźwiękiem. No i kostiumy, a zwłaszcza zielona sukienka Susan.
Warto przeżyć ten "tik, tik", bo na koniec przychodzi "bum"!
Zapraszam na moje pospektaklowe spotkanie z jedną z obsad musicalu Marią Tyszkiewicz, Marcinem Francem i Maciejem Dybowskim (SPOTIFY, YOUTUBE, APPLE PODCAST). Dodam, że w obsadzie musicalu "tik, tik... BUM!" oglądać można także Anastazje Simińską, Macieja Pawlaka i Piotra Janusza.
Komentarze
Prześlij komentarz